Wielka wygrana
Rozdział 5 – Stary „kumpel”
Odpocznij… Heh łatwo powiedzieć. Oka nie zmrużyłem. Była to strasznie długa noc. Targały mną skrajne emocję od euforii spowodowanej uczuciem, że podjąłem dobrą decyzję, po paniczny strach, że znowu wszystko straciłem.
Nie dawały mi spokoju ostatnie słowa starca: „życie pisze scenariusze…”. Zawsze wierzyłem, że każdy jest kowalem własnego losu… Czym więcej o tym myślałem tym większe miałem wrażenie, że tak naprawdę nic o życiu nie wiemy. Jedno jest pewne, postawiony zostałem w niezwykle trudnej sytuacji. Ode mnie zależy, czy malutka Aneczka będzie żyła i na tym teraz należy się skupić!
Siedząc w domu, parząc na zegarek i obserwując uciekający czas nic nie zdziałam.
Trzeba wziąć się w garść! Obmyłem twarz w łazience zimną wodą, spojrzałem na swoje przekrwione ze zmęczenia oczy w odbiciu lustrzanym i mocno zacisnąłem pięści.
– Uratuje Ci życie Aneczko! Zwyciężę we wszystkim w czym będzie trzeba!!
Ubrałem się i mimo bardzo wczesnej godziny wybiegłem z domu.
„Nie mogę przegapić szansy na wygraną, nie mogę” – powtarzałem cały czas w myślach. Byłem gotowy przyjąć na klatę wszystko, co mi życie da. Będę dobry, pomocny, bowiem wierząc w karmę, wiedziałem, że dobroć zawsze powraca. Ja pomogę komuś, ktoś pomoże mi. Dam radę! Tak mi się niestety tylko wydawało, o czym przekonałem się już za rogiem bloku…
Z wielkim impetem wpadłem na człowieka, który z nisko opuszczoną głową, chwiejnym krokiem szedł od krawężnika do krawężnika.
Dźwięk pękającego szkła rozszedł się po okolicy.
– Niee! – Krzyknął nieznajomy próbując podnieść się z ziemi. – Moje winooo!
Kwaśny odór sfermentowanych owoc wydobywający się z jego ust zmieszany ze świeżo rozlanym siarkowym aromatem taniego alkoholu zmusił mnie do raptownego odwrócenia głowy. Odsunąłem się o kilka kroków zasłaniając ręką usta i nos. Patrzyłem jak bezradnie próbuje się podnieść. Jego kończyny odmawiały posłuszeństwa.
Patrząc na tą wielką walkę z samym sobą na mojej twarzy nagle pojawił się szeroki uśmiech. W kałuży rozlanego wina leżał mój stary ”kumpel” ze szkolnych lat. Ten sam, na którego natknąłem się w kolekturze pół roku temu, w sumie to wczoraj… Sam już nie wiem kiedy.
Nie ukrywam, że sprawiło mi nieziemską przyjemność widzieć go w takim stanie. Nienawidziłem go!
– Pomóż mi – jęknął, gdy jego łokieć docisnął do chodnika kawałek szkła butelki.
– A cóż to się stało Tomku, drogi przyjacielu, żeś się tak urządził pff? – Parsknąłem z pogardą nie spuszczając go z oczu. Chciałem ten widok zapamiętać do końca życia.
– Ale o soo ci chozzzi? – Wybełkotał.
– Potrzebujesz mojej pomocy? Teraz? Za te wszystkie lata! Za te wszystkie upokorzenia?
Patrzył na mnie mętnym wzrokiem robiąc taką minę, jak w ogóle nie rozumiał, kto i co do niego mówi.
– Leż sobie tak pijana świnio! Nie mam zamiaru marnować na ciebie nawet sekundy swojego czasu! – Odwróciłem się na pięcie i odszedłem.
– Proszę – usłyszałem w oddali jego głos. Nie odwróciłem się, kipiąc ze złości zniknąłem za rogiem bloku i usiadłem na pobliskiej ławce.
Nie myślałem teraz o swoich postanowieniach, o małej Aneczce, o zwyciężeniu… Mój umysł owładnęły wspomnienia z lat szkolnych. Miałem ochotę wrócić i jeszcze go opluć.
– O Boże!!! – Usłyszałem paniczny wrzask kobiety, który postawił na nogi całą okolice.
– Aaaaaa!! Jezuuu pomocy!! Ratunku!!! On nie żyje!!
Kontunuacja dodana przez Spaloną
Oskarżony o zabójstwo
Kilka dużych susów i już stałem nad leżącym w kałuży rozlanego wina koledze.
– Wstawaj! Ludzi straszysz!
Zero reakcji. Trochę mnie to zaniepokoiło. Przyjrzałem mu się bliżej i nie zauważyłem, żeby mu się klatka piersiowa poruszała. Czyżby nie oddychał? Tylko nie to!
– Nie wyczuwam pulsu! – Krzyknąłem przerażony – Niech Pani się nie drze, tylko dzwoni po karetkę!
Niestety było za późno na jakąkolwiek pomoc. Jedno ze szkieł z potłuczonej butelki przecięło mu tętnice w okolicach łokcia. Prosił mnie o pomoc, a ja go olałem… Nie wybaczę sobie tego do końca życia…
Zabrała mnie policja na przesłuchanie. Opowiedziałem przebieg wydarzeń jak najdokładniej potrafiłem.
– Ach tak.. – powiedział policjant przyglądając mi się uważnie – a to ciekawe co opowiadasz. Według zeznań dwóch świadków celowo go przewróciłeś.
– To był wypadek!
– Ciekawe jest również to, że podobno znaliście się i nie przepadaliście za sobą, czy to prawda?
Milczałem bojąc się, że każde słowo może być użyte przeciwko mnie. Jak by nie patrzeć przeze mnie zginął człowiek…
– No to wszystko jasne… Lepiej się przyznaj!
– To był wypadek…
Skuli mnie i zaprowadzili do celi. Wpadłem po uszy w kłopoty. Cały czas nie dociera do mnie jakiż to pechowy nastąpił zbieg okoliczności.
– Będziesz miał teraz dużo czasu na przemyślenie swoich błędów – W rogu celi stał starzec. – Szkoda tylko, że jak już stąd wyjdziesz, Anusi nie będzie…
[ratings]
[shareaholic app=”share_buttons” id=”15199868″]
Komentarze |
Zostaw komentarz