Wielka wygrana
Rozdział 4 – Zakład
– Ajj!! – Uszczypnąłem się z całych sił w udo, aż jęknąłem z bólu.
Cholerka to nie sen… Pomyślałem wpatrując się w milczeniu przez dłuższą chwilę w staruszka, który najwyraźniej znudzony, ziewnął ostentacyjnie.
– Phi! – Prychnął rozglądając się po pokoju – Widzę, że milioner wrócił do swojej marnej norki – Pogrzebał w kieszeni, z której wyciągnął złożony na pół kupon totolotka i machnął mi nim przed oczami.
– Czujesz zapach pieniędzy? – Zapytał z sarkastycznym uśmieszkiem.
Nie dam się wkręcić w jego chore gierki… – Pomyślałem i dodałem jak najbardziej stanowczo potrafiłem:
– Proszę opuścić moje mieszkanie, bo wezwę policję!
– Taki stary dziadek sterroryzował młodego byczka włamując mu się do domu, ojejcu… i jeszcze kupon z wygraną miliona złotych próbuje wcisnąć. Dzwon na policję, dzwoń! Chce zobaczyć minę policjantów jak to usłyszą.
Miał rację, wzięliby mnie za świra.
– Czemu mi to robisz…? Czemu mnie prześladujesz? Kim ty do jasnej cholery jesteś?
– Jak Ci powiem, to już więcej nie będę mógł Ci pomagać… Zostaniesz sam ze swoimi wszystkimi problemami…
– Że co? Ty mi niby pomagasz? Jak śmiesz tak mówić?! To przez Ciebie mam kłopoty!!
Mów kim jesteś i znikaj z mojego życia raz na zawsze!
– Jestem twoim opiekunem.
Spojrzałem na niego czekając, aż wybuchnie śmiechem dodając, że znowu się ze mnie naigrawa. Był śmiertelnie poważny. Patrząc mi głęboko w oczy dodał:
– Pomagałem Ci pokonywać krętą drogę życia, abyś wyrósł na wartościowego człowieka. Co się stało, ż nagle przestałeś słuchać swojego sumienia? Wszystko, co ważne momentalnie odpłynęło. Wygrana Cię zniszczyła. Rozumiesz? Zniszczyła moją wieloletnią pracę! Mimo ogromnego doświadczenia nie dałem rady Ci pomóc. Tak wiem, zawiodłem… Jedynym ratunkiem było złamanie wszystkich reguł i cofnięcie czasu. Nie powinienem… Skutki tego mogą być opłakane…
Z każdym jego słowem czułem, że coraz bardziej szczęka mi opada. Starzec wstał podszedł do mnie i postukał mnie lodowatym, chudym palcem po czole. Poczułem dreszcze na całym ciele.
– Puk, puk jest tam kto?! – Zapytał delikatnie się uśmiechając. – Pamiętaj, żeby używać tej małej kulki, co masz za czaszką…
W dalszym ciągu nie wiedziałem, co powiedzieć. Byłem mocno zszokowany tym co usłyszałem.
– Szkoda, ze tak to wszystko się potoczyło. Polubiłem Cię przez te wszystkie lata – W jego zatroskanych oczach dostrzegłem wielki żal… – Będę patrzył na Ciebie i trzymał kciuki, żebyś znowu trafił na odpowiednie tory.
– Aaale jjak..? – Wydukałem.
– Jak? Jak najlepiej, jak najszybciej! To co, na pożegnanie mały zakładzik? O milion złotych. – Uśmiechnął się szeroko machając mi przed oczami kuponem.
Wręczył mi go i dodał:
– Zasada jest prosta, jeżeli chcesz wygrać zakład, musisz spalić ten kupon!
Kontunuacja dodana przez Agusię
Wygrana poszła z dymem
Stałem z kuponem w ręce wpatrując się w uśmiechnięta twarz starca.
– Mam spalić kupon z wielka wygrana? – Chyba go pogrzało. Wygraną mam w ręce i już jej nie wypuszczę. Czas najwyższy brać nogi za pas.
– Zapałki mam w przedpokoju, zaraz wracam – powiedziałem i nie czekając na odpowiedź starca czmychnąłem z pokoju.
Już łapałem za klamkę drzwi wyjściowych, gdy poczułem jego dłoń na ramieniu.
– A gdzie to się młodzieńcze wybierasz?
– Yyy do sklepu po zapałki, zaraz wracam – skłamałem.
Przed oczami błysnął mi płomień. Starzec w wyciągniętej ręce trzymał zapalniczkę.
– Niepotrzebne ci zapałki – powiedział – a ucieczka od problemu nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem!
Nie powstrzyma mnie… Z całych sił pchnąłem go na szafę i wyskoczyłem z mieszkania.
Biegłem przed sibie, byle jak najdalej… Kondycji starczyło mi raptem na minięcie dwóch przecznic. Klapnąłem na ławkę przy jednym z bloków ciężko łapiąc powietrze.
– Co ja najlepszego narobiłem…
Rozejrzałem się dookoła, starca na szczęście nigdzie nie było widać. I co teraz… Nie mogę wrócić do domu… Znajomi już pewnie śpią, jest już prawie pierwsza w nocy.
Spojrzałem na kupon. Mimowolnie pojawił mi się na twarzy uśmiech, gdy zobaczyłem liczby, które wczoraj zostały wylosowane.
Schowałem go do kieszeni koszulki i zasunąłem bluzę. Dobrze, że dzisiaj jest ciepła noc, pójdę do pobliskiego parku i tam na ławce przeczekam do rana.
– Sąsiedzie kochany, sąsiedzie!!
Otworzyłem oczy i zobaczyłem stojącą nade mną sąsiadkę. Rozejrzałem się zdezorientowany dookoła. Było już widno…
– Na bazarek idę, patrzę a tu Pan tak leży… Przestraszyłam się że Pan zasłabł.
– Wszystko porządku, dziękuje za troskę, to ze zmęczenia – odpowiedziałem zmieszany.
– Miałam do Pana zajrzeć jak z bazarku będę wracała, laurkę Ania Panu narysowała. Proszę…- Wręczyła mi złożoną na pół kartkę, na której był duży napis : „Dla kochanego sąsiada”, a pod nim pełno kwiatków, motylków… Wzruszyłem się, jeszcze nigdy nie dostałem prezentu prosto z serca, własnoręcznie zrobionego. I jak tu nie pomóc takiemu kochanemu dziecku.
– Dziękuje bardzo – uśmiechnąłem się – muszę już iść, wpadnę po południu również z prezentem.
Pożegnaliśmy się i ruszyłem do najbliższej kolektury, aby potwierdzić wygraną.
– Dziwne, cały czas maszyna odrzuca Pana kupon – Powiedziała Pani w kolekturze. Przyjrzała mu się dokładniej i parsknęła śmiechem. Spojrzała na mnie jak na idiotę i powiedziała:
– Pan naprawdę liczył na to, że wydrukowany kupon oszuka maszynę?
Zamurowało mnie…
-Ale…
– Proszę opuścić kolekturę, bo wezwę policję! I niech pan lepiej w innych punktach tego nie próbuje!
Stałem zszokowany przed wejściem do kolektorzy wpatrując się w kupon, rzeczywiście… Kolory nie takie, papier jakiś sztywny…
– Przez zachłanność przegrałeś zakład – usłyszałem znajomy głos starca. Stał z 10 metrów ode mnie. W ręce trzymał kupon i zapalniczkę – W taki oto sposób przegrałeś milion złotych – zanim zdążyłem się ruszyć, prawdziwy kupon zapłonął…
[ratings]
[shareaholic app=”share_buttons” id=”15199868″]
Komentarze |
Zostaw komentarz