Wielka wygrana
Rozdział 1 – Trafiona szóstka
– Hej stary! To ty dalej się w to bawisz? – Usłyszałem za plecami i poczułem mocne klepniecie w ramie.
Stałem właśnie przy okienku, puszczając jak co czwartek od wielu lat te same kupony totka.
To znowu ten zarozumiały głupek. Naśmiewał się ze mnie w szkole i dalej z tego nie wyrósł. Nie cierpię typa.
Że tez musiał się akurat teraz napatoczyć. Nie mam dziś nastroju na rozmowy z jego pokroju ludźmi.
Zapłaciłem za kupony, wymusiłem na twarzy zdawkowy uśmiech i powoli się odwróciłem wyciągając rękę na powitanie.
– Cześć… Aaa wiesz czasami dla zabawy puszczam, pogadamy następnym razem, trochę się śpieszę. – Zostawiając go z prawie otwartymi ustami ze zdziwienia, spokojnie wyszedłem z kolektury.
Na najbliższym rogu skręciłem i odetchnąłem z ulga.
Byłem z siebie dumny, kupiłem po drodze ulubione rogaliki z serem i zadowolony pomaszerowałem do domu.
Tradycyjnie jak co dzień, szybki prysznic, przygotowałem kolacje i z pełnym talerzem pomaszerowałem przed telewizor. Za chwile losowanie. Kulminacyjny moment dnia i do tego wysoka kumulacja.
Zasiadłem wygodnie na kanapie akurat gdy maszyna losująca zaczęła się obracać.
– 21, 36 , 13…. – Głos i obraz spikera zaczęły mi się rozmywać przed oczyma.
Kęs kanapki utknął mi w gardle.
To niemożliwe, zrobiło mi się słabo. Zapadłem głębiej w kanapę, jakby całe powietrze ze mnie uszło.
Zamarłem trzymając się za głowę obiema rekami …..wpatrywałem się w ekran jak oszalały.
Nie słyszałem co spiker mówi. Widziałem tylko moje liczby jedna po drugiej pojawiające się na ekranie.
– Moje liczby… moje liczby!
Znam je na pamięć. W kółko powtarzałem niemożliwe, niemożliwe….
Nie mogłem się uspokoić, dopadałem do szafki w przedpokoju gdzie zwykle po wejściu kładę klucze i portfel. Trzęsącymi rekami wyciągnąłem blankiet ze skreślonymi liczbami.
Moje liczby ? Nie byłem w stanie wydusić z siebie głosu.
Blankiet ze skreślonymi liczbami jest, ale gdzie kupon potwierdzający puszczenie losu?
– Gdzie mój kupon!?
Gorączkowo zacząłem wyrzucać wszystko z przegródek portfela, z kieszeni. Zaczęła mnie ogarniać coraz większa panika i przerażenie.
– Tyle pieniędzy, tyle pieniędzy, tyle pieniędzy… – mamrotałem.
– Nie ma go!! – poczułem jak odpływa mi krew z głowy…
Zemdlałem.
Kontunuacja dodana przez WD
Oświadczyny
– Puk, puk, puk!!! – Ocknąłem się słysząc głośne dobijanie do drzwi. Otworzyłem i ujrzałem wściekłą współlokatorkę.
– Ja ci zakupy robie, a ty mnie wpuścić nie chcesz!? – Zagrzmiała, zamaszystym ruchem wskazując na dwie wielkie torby stojące na ziemi.
Spojrzałem na nie i padłem na kolana.
– Oj przestań – zaczerwieniła się – nie musisz mnie przepraszać na kolanach.
Nie wierząc własnym oczom przesunąłem torbę i wyciągnąłem rękę w stronę papierka leżącego przy ścianie klatki.
– Boże, a może ty mi się chcesz oświadczyć! No nareszcie hihi – Powiedziała uśmiechnięta.
Czy to kupon, czy to kupon, czy to kupon? W ciągu sekundy zadałem w myślach kilkanaście razy to pytanie. Złapałem papierek i krzyknąłem:
– TAAAAK! – Podskoczyłem z podłogi jak sprężyna, złapałem Asie w ramiona i przytuliłem z całych sił. – TAAAAAK! – Kręciliśmy się w kółko, skakaliśmy, śmialiśmy się. O mały włos nie zlecieliśmy ze schodów. Zwariowałem ze szczęścia. Kupon musiał mi wypaść jak wyciągałem klucze.
– Oj kochanie ty moje – Powiedziała Asia, po tym jak emocję trochę opadły. – Czuje się jak bym to ja ci się oświadczyła hihi. Ale jestem szczęśliwa.
Spojrzałem na nią nie mając zielonego pojęcia o co jej chodzi.
– Kochanie, a pierścionek? – Wyszeptała mi do ucha.
O co jej chodzi – pomyślałem – O kurczę, czyżbym się oświadczył? Przez ostatnie kilka minut myślami byłem tylko przy kuponie…
Nie mogę jej teraz powiedzieć, że mam już dziewczynę, nie mogę jej zranić… Nie w takiej szczęśliwej chwili…
[ratings]
[shareaholic app=”share_buttons” id=”15199868″]
Komentarze |
Zostaw komentarz