W celi śmierci

Rozdział 3 – Wyrok na bliskich

Okrągła, rumiana twarz Marii w ułamku sekundy stała się przerażająco blada. Oparta o ścianę bezwładnie osunęła się na podłogę, chowając twarz za kolanami.
– Boże tylko nie to… – Spojrzała na mnie zalanymi łzami oczami – powiedź, że to nie prawda! Powiedź, że nic nie podpisywałeś!

Cała ta scena przeraziła mnie nie na żarty.
– Mario, o co chodzi, ccco ja podpisałem??
Pomogłem jej usiąść na pryczy, przez dłuższą chwilę milczała wpatrując się w ścianę. W końcu przemówiła powoli, tak jak by ważyła w myślach każde słowo.
– Sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć… Wydarzyło się tak wiele dziwnych rzeczy… Wszyscy mają Cię za potwora. Nikt nie wierzy, że jesteś niewinny. Ci co chcą Twojej wolności, uważają, że krzesło elektryczne to za mało. Chcą widzieć krew, własnoręcznie Cię linczując… Ktoś celowo nakręca tą spiralę nienawiści. Nawet ksiądz z ambony mówił, że Twoje miejsce jest w piekle…
– Wiem Mario, wiem… Coraz trudniej jest mi…
– Twoją matkę opętał diabeł! – przerwała Maria kontynuując opowieść – Na początku nie traktowaliśmy tego poważnie. Nie trudno w takiej sytuacji wpaść w obłęd. Boże jaka ja byłam ślepa… Przegapiliśmy ostatni moment, kiedy można jej było pomóc… Przepraszam… Zawiodłam… – Rozpłakała się na dobre.

– Macie jeszcze 5 minut!! – dobiegł głos strażnika zza drzwi.
Poderwałem się na nogi stając przed Maria. Złapałem ją za ramiona mówiąc:
– Weź się w garść! Muszę wiedzieć, co się stało!
Spojrzała na mnie, otarła łzy i z ogromnym żalem w głosie kontynuowała.
– Źli ludzie… Bardzo źli… Jakaś sekta, jakiś kult. Sama już nie wiem, kim są ci ludzie, te istoty… Naprawdę to wszystko mnie przerasta… Nie da się już z nią normalnie porozmawiać. Ostatnio jak ja widziałam darła się jak by ją ogniem przypalali powtarzając w kółko, że rozmawiała z duchami, że wszyscy musimy odpokutować Twoje winy…
W jej przekrwionych oczach widać było zło. Boże… Jak byś zobaczył jej pocięte nożem ręce… – Znowu wybuchła płaczem.
– A starzec? Czemu mówisz że to diabeł? On obiecał mi pomoc.
– Pomoc? Zobacz co mi zrobił!- podciągnęła rękaw pokazując wypalony na przedramieniu dziwny symbol – Zrobił to dotknięciem ręki… Wszyscy Twoi bliscy, z którymi udało mi się skontaktować mają taką samą ranę. Wszystkich odwiedził… Powiedział mi, że potrzebuje podpisu mordercy i zacznie się zabawa. Zabawa, którą nie powstrzymają nawet anioły…
Podpisując ten papier, podpisałeś wyrok na nas wszystkich…

[contact-form-7 id=”287″ title=”Historia 4″]


Kontunuacja dodana przez Iwosię

Jestem mordercom

Nic więcej się nie dowiedziałem, strażnik kazał Marii opuścić celę.
Czym więcej o tym myślałem, tym bardziej popadałem w obłęd. Strach, bezsilność, złość… Targały mną wszystkie negatywne emocje. Godzinami myślałem, co dalej robić, jaki podpis złożyłem. Podpis mordercy… Zaraz, zaraz. Maria mówiła o podpisie mordercy, a przecież to nie ja zabiłem! Wrobili mnie! Ale czy w tej sytuacji to cokolwiek zmienia…?
Zmęczony usnąłem.

Kap, kap, kap… Obudził mnie rytmiczny dźwięk przypominający kapanie wody z kranu.
Dziwne.. Czułem kogoś obecność, choć kątem oka widziałem, że drzwi celi są cały czas zamknięte.
– Proszę, proszę – Usłyszałem głos dobiegający z drugiej strony celi – Obudziła się śpiąca królewna hehe – Wyskoczyłem z łóżka przerażony opierając się plecami o drzwi.
W rogu celi stał starzec, trzymający w ręku pergamin, wyglądający dokładnie tak samo jak ten, który podpisałem.
Kap, kap, kap… Kapała z niego czerwona substancja… krew? Jak to możliwe?
– Zimno ci, że tak się trzęsiesz? Ciesz się chłodem póki możesz – Uśmiechnął się pokazując wielkie, krzywe zęby – Już niedługo zrobi się gorąco, bardzo gorąco hehe.
– Zostaw mnie i moją rodzinę w spokoju!! – Zacisnąłem pięści gotowy do ataku.
– Hohoho, proszę, proszę, jaki nagle waleczny. Otrzyj łezki, wtedy będziesz bardziej groźny hehe – Starzec trzymał się za brzuch śmiejąc z własnego żartu.
Mi nie było do śmiechu… Skocze i skręcę mu kark, uduszę, urwę mu łeb, będzie leżał martwy w tej kałuży krwi! Tego typu myśli torpedowały mi głowę.
– Nie masz na tyle siły kochany, nie dasz rady mnie zabić tymi swoimi małymi, chudymi rączkami – Prychnął starzec tak, jak by czytał w moich myślach – Trzymaj – wyciągnął w moją stronę nóż – Tak będzie łatwiej.
Rzucił mi nóż pod nogi. Złapałem go i poczułem żądze krwi. Miałem ochotę pociąć go na kawałki, a czym bardziej się nakręcałem, tym szerszy starzec miał uśmiech.
Postukał palcem w uciapany krwią papier.
– Widzisz jak przelewa się krew osób, które skrzywdziłeś jednym, malutkim podpisem. Osób, które kochasz. Zabij mnie, zniszcz ten papier! No rusz się!! Ooo tutaj mi wbij nóż – uderzył się pięścią w miejsce, gdzie normalni ludzie mają serce.
– Boże wybacz mi – Wyszeptałem mocniej ściskając w ręce nóż, kierowała mną dzika wściekłość.
Zamknąłem oczy i zadałem cios… Usłyszałem jęk i upadające na podłogę ciało.
– Zabiłem… – Czułem zarazem ulgę jak i odrazę do samego siebie – Zabiłem…
Otworzyłem oczy i aż krzyknąłem przerażony. W kałuży krwi nie leżał starzec, tylko jakiś młody, łysy chłopak, tak samo jak i ja w więziennym ubraniu…

„Bestia zabiła współwięźnia”, „Kara śmierci to za mało”, „Potwór znowu uderzył” media na całym świecie trąbiły o mnie całymi dniami.
– Zabiłem człowieka… Zabiłem!!!- Darłem się jak psychopata siedząc w kaftanie…
Jak to możliwe… Jak..? – Jestem mordercą…


Podoba Ci się ta kontynuacja historii? Oceń i pokaż swoim znajomym.
[ratings]

[shareaholic app=”share_buttons” id=”15199868″]



Zobacz pozostałe kontynuacje

Komentarze