Samotność w dżungli
Rozdział 6 – Na ratunek zdrajcom
Zapadła grobowa cicha. Wszyscy z przerażeniem patrzyli na kosmitę bojąc się odezwać.
– To jakiś żart?! – Zapytałem, a wręcz wykrzyczałem nie próbując nawet ukryć swojej złości. Uspokoiłem się jednak, jak zobaczyłem na twarzy kosmity swoje wściekłe odbicie.
– Żarty się skończyły – Odpowiedział spokojnie – Jeżeli nie jesteście w stanie spełnić tak prostego rozkazu, to chyba niepotrzebnie marnuje tutaj swój czas.
– Ale to jest bestialski rozkaz! – Zaprotestowałem – Nie można rozkazać zrobienia egzekucji na własnych ludziach, tylko dlatego, że odważyli się mieć swoje zdanie, odważyli się sprzeciwić!
– Nie rozumiem was ludzie… Traktujecie życie jak najcenniejszy dar. A przecież żyje się po to by umrzeć! Umrzeć w walce o swój dom jako bohater, lub w stęchłym, cuchnącym namiocie jako zdrajca! – Popatrzył po zebranych wokół żołnierzach, którzy uciekali przed jego wzrokiem. – Nie mam racji!?
– Proszę cię, zróbmy to w cywilizowany sposób. No nie wiem… Na przykład wypędźmy ich z obozu…
– Naprawdę życzysz im aż tak źle? – Chciałem od razu zaprotestować, jednak kosmita podszedł do mnie przystawiając mi palec do ust.
– Ciii, posłuchaj… Słyszysz co dzieje się w dżungli?
Do mych uszu dobiegł ledwo słyszalny dźwięk tak przerażający, że aż mi ciarki po plecach przeszły.
– Z każdą godziną wróg jest coraz bliżej… Nie chcecie wiedzieć co tu idzie, tylko po to by was zabić. Ale się dowiecie! To jest nieuniknione. Uwierz mi, ofiarowanie tym zdrajcom wolności równa się z ofiarowaniem im śmierci w okropnych męczarniach…
Znowu zapadła cisza…
Mimo że kosmita nie trzymał już noża przy gardle pani Kapitan, a nawet pozwolił jej usiąść na pniaku w cieniu przy namiocie, nikomu nie przyszło na myśl by do niego strzelić, by go zabić. Bez zakładniczki był bezbronny, jednak był również jedyną szansą na ratunek. Na ratunek przed wrogiem, o którym nie mamy zielonego pojęcia.
Spojrzałem na panią Kapitan licząc, że może ma jakiś pomysł, co można zrobić, jednak sparaliżował ją strach. Siedziała półprzytomna z zalanymi łzami oczami i patrzyła się przed siebie w głąb dżungli.
– Aaa mmmoże by ich popopo prostu potraktować jako jeńców, zakneblować…. związać… – cicho wyszeptał żołnierz Tomasz.
– Jak będziesz tak głupio gadał to ciebie pierwszego zakneblujemy – burknął kosmita.
– Kosmito! – Odwróciłem jego uwagę od Tomasza, który speszony na przemian bladł i się rumienił.
– Pozwól mi wejść do namiotu i z nimi porozmawiać! Postaram się ich przekonać. Trzeba działać razem, każda para rąk się przecież przyda, prawda?
– Masz piętnaście minut! – Kosmita wskazał na mnie swoim kościstym palcem – Po piętnastu minutach masz wyjść sam, lub z tymi „nawróconymi”. Dłużej nie będziemy czekać rozumiesz? Po 15 minutach zaczynamy strzelać!
Autor kontynuacji: VVoVV
As w rękawie
– Coooo??? – Wytrzeszczyłem szeroko oczy ze zdumienia, gdy ujrzałem wnętrze namiotu. Spodziewałem się ujrzeć wściekłych jak osy żołnierzy, a tu nie ma nikogo…
Tylnia płachta namiotu rozcięta. Skubańce musieli zwiać przeczuwając zagrożenie zanim kosmita rozkazał ich otoczyć.
Ciekawe jak żołnierze mogli nie zauważyć tej wielkiej dziury. A może po prostu nie chcieli jej widzieć umożliwiając im ucieczkę. Liczyli pewnie na to, że zanim kosmita się zorientuje, będą już daleko stąd.
Moja próba ich ratowania, może delikatnie pokrzyżować im plany. Muszę powiadomić kosmitę o ich ucieczce… Nie mam innego wyjścia.
Czy wyśle oddział za nimi? Mam nadzieje, że nie. Może nawet się ucieszy, ze problem zdrajców sam się rozwiązał bez rozlewu krwi. W końcu sam mnie przekonywał, że opuszczenie obozu oznacza jedno – śmierć.
Opuściłem namiot i poinformowałem kosmitę o swoim odkryciu. Nie spodziewałem się, że tak zareaguje na tą wiadomość. Wpadł w istny szał. Zrobił się zielony na twarzy, a z ust pomiędzy zaciśniętymi zębami sączyła się piana. Wpadł do namiotu przewracając po drodze beczkę z deszczówką. Lodowata woda wylała się na nogi pani kapitan, która z piskiem podskoczyła z pniaka, na którym siedziała. Ocknęła się z letargu, w który popadła, rozglądając się dookoła, jak by nie pamiętała gdzie się znajduje.
– A to gnoje! – Krzyknął kosmita wybiegając z namiotu. – Wszyscy do pojazdów! Macie ich dorwać i to jak najszybciej, a ich zwłoki przywieźć do obozu!
– To źle że uciekli. Sam przecież mówiłeś że…
– Zabrali coś, co należało do mnie i jak tego nie odzyskamy to zginiemy! Pozbawili nas asa w tali, bez którego nie mamy szans wygrać!
– Co zabrali? Czego mamy przy nich szukać? – Zapytał któryś z żołnierzy zarzucając karabin na plecy.
– O takie małe, czarne – Narysował palcem na dłoni niewielki prostokąt. –Mikro nadajnik, dzięki któremu mogę kontaktować się z …. Yyy nie ważne. Musicie to odzyskać! Szybko!
Wszyscy biegali jak poparzeni ślepo wykonując wszystkie komendy kosmity.
– Psst, pssst! Pani kapitan… – Szepnąłem, gdy przechodziła obok mnie. Gestem reki pokazałem, żeby poszła za mną.
Wskoczyłem między namiot a jeden z wozów bojowych.
– Co się stało – zapytała również szeptem nerwowo rozglądając się za siebie.
Wyciągnąłem z kieszeni malutkie, dziwne urządzenie.
– Zobacz co znalazłem jak wychodziłem z namiotu. Tego pewnie szuka. Wiedział, że to zgubił w namiocie. Pewnie dlatego chciał wszystkich zamordować, żeby przypadkiem mu tego nie zabrali…
– I co teraz? – Zapytała patrząc z przerażeniem na przedmiot w mojej dłoni…
– Teraz to my mamy asa w rękawie!
[ratings]
[shareaholic app=”share_buttons” id=”15199868″]
Komentarze |
Zostaw komentarz