Historia II


Wehikuł czasu


Rozdział 4 – Porwany przez kosmitów

– Nie patrz na mnie tak, jak bym to ja ich zabił! – Powiedział kapitan.
Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że cały czas nieświadomie patrzę mu prosto w oczy. Myślami byłem całkowicie gdzieś indziej. Szybko spuściłem wzrok.
– Ja tylko… Nie mogę w to wszystko uwierzyć…
– Weź się w garść! – Krzyknął kapitan – Trzeba działać. Nie wiadomo ile czasu nam zostało. Tydzień, miesiąc, może…
– 5 dni… – przerwałem mu.
– Cooo? 5 dni?! Skąd to wiesz?! – Kapitan zbladł słysząc te słowa.
– Kosmita przekazał mi to jakoś telepatycznie, gdy spojrzałem mu w oczy. Koniec nastąpi 14 lutego… Za 5 dni…
– Cholera jasna… Jeżeli to prawda jest gorzej niż myśleliśmy… Za mało czasu żeby przeprowadzić badania, analizy… Musisz nam dokładnie wszystko opowiedzieć.

Wytężyłem umysł do granic możliwości starając się przypomnieć każdy najdrobniejszy szczegół. Choć przed oczami widziałem te wszystkie przerażające obrazy nie byłem w stanie ich dokładnie opisać.
Kapitan smutno pokręcił głową.
– To za mało… Nie mamy dowodów… Za mało informacji, żeby przekonać do działania jednostki specjalne… Musimy zdobyć więcej dowodów i to jak najszybciej.
– Tylko jak? – Zapytałem
Patrzył na mnie przez chwilę w milczeniu.
– Dobrze wiesz co trzeba zrobić… – Powiedział – Wiem, że to cholernie niebezpieczne dlatego, nie mogę wydać rozkazu. Nie mogę cię nawet o to prosić.
– Zrobię to! – Powiedziałem. – Jestem wybrańcem… Jedynym żywym… Jeszcze żywym…

– Żadne pancerze, hełmy cię nie ochronią, będą tylko przeszkadzały w swobodnym poruszaniu się. Nie dysponujemy też niestety żadną bronią, którą mógł byś wyrządzić im krzywdę.
Słowa te uświadomiły mi na co tak naprawdę się porywam. Sam jeden, muszę po raz kolejny stanąć oko w oko z kosmitą bez żadnego zabezpieczenia.
Było już za późno, żeby się wycofać. Dla tych wszystkich osób, które mnie teraz otaczały jestem bohaterem. Jestem jedyną szansą na ratunek. W końcu tylko ja przeżyłem spotkanie z kosmitą.

– Niech Bóg ma cię w swojej opiece chłopcze. – Kapitan uścisnął mnie mocno – Jesteśmy cały czas w kontakcie, informuj nas o wszystkim na bieżąco! Jak coś pójdzie nie tak, jakoś cię wyciągniemy – Kapitan chciał dodać mi otuchy jednak doskonale wiedziałem, że nie ma planu awaryjnego…
– Tak jest! – Zasalutowałem starając się uśmiechnąć. Wyglądało to bardziej jak grymas bólu.

Na miękkich jak z waty nogach minąłem drzwi do komnaty zero. Czułem jak serce łomocze mi ze strachu. Czułem się jak gladiator, który na arenie, obserwowany przez tłumy ciekawskich gapiów zbliża się do bestii. Wolno podszedłem do wirującego z zawrotną prędkością statku.
– Kosmito! – Krzyknąłem.
Żadnej reakcji. Może mnie nie słyszą, może nie rozumieją, może nie widzą…
Trudno, starałem się… Nie wyszło… W głębi duszy cieszył mnie taki rozwój sytuacji.
Zacząłem się pomału wycofywać cały czas bacznie obserwując statek.
Nagle błysnęło oślepiające światło, poczułem mocny powiew powietrza i szarpnięcie.
Wszystko zawirowało. Chciałem odskoczyć, jednak nie mogłem się poruszyć. Dosłownie wessało mnie do środka statku.
„- Co się dzieje! Odezwij się! Wszystko się trzęsie… AAA!” – usłyszałem przez słuchawkę w uchu przerażony krzyk kapitana.
Chciałem odpowiedzieć, jednak nie mogłem otworzyć ust. Byłem sparaliżowany.
„- O Boże! Dach się otwiera! Odezwij się!! Zatrzymajcie go! Strzelać!”
Dźwięk uderzających pocisków w statek brzmiał jak spadające krople deszczu na karoserie samochodu.
„- Odlatuje! Odezwij się! Słyszysz nas… Ode…” – Kontakt został zerwany…


Autorka kontynuacji – AbcdeF

Pojedynek wybrańców

– Nie sądziłem, że tak łatwo pójdzie. – Powiedział jeden kosmita do drugiego.
– No tak, któż by pomyślał, że sam się będzie pchał do naszego statku.
– Teraz co, wystarczy go tylko pokonać i po problemie?
– Musimy pomyśleć w jaki sposób, już raz stanąłeś z nim oko w oko, pamiętasz? Mało brakowało, a on by ciebie zabił!
– Racja, muszę być bardziej ostrożny. W grę wchodzi w końcu życie milionów naszych braci.
– A co jak się okaże, ze to nie on jest wybrańcom?
– To na pewno on!

– Czemu mnie porwaliście, gdzie mnie zabieracie? – Darłem się tłukąc na oślep wszystko dookoła pięściami.
– Uspokój się, bo ponownie cię unieruchomimy.
– Zabierzcie mnie z powrotem na Ziemię!
– O tym zapomnij. Na Ziemię już nigdy nie wrócisz.

– A może by go tak po prostu na księżycu wysadzić? – Podrzucił pomysł kosmita.
– Błagam nie! – Krzyknąłem przerażony.
– No to siedź cicho i nie przeszkadzaj.
– Czemu wy to robicie? Czemu jesteście tacy źli? – Zaszlochałem.
– Ile byś był w stanie zrobić, żeby uratować swoich bliskich, swój świat?
– Zrobię wszystko! Zrobię co tylko chcecie!
– Sam widzisz, my mamy takie samo podejście. Dlatego też postanowiliśmy poświęci ziemię dla dobra swojej planety.
– Aaale jak to?
– Jak kometa nie uderzy w Ziemię, to wtedy kolejnym jej punktem kolizyjnym jest nasz świat.

– A nie możecie jakoś zmienić jej trajektorii? Tak żeby minęła obie planety?
– Przeznaczenia nie oszukasz. Zapisane jest w gwiazdach, że albo wy, albo my przetrwamy… O tym komu się uda zadecyduje zwycięstwo w pojedynku między wybrańcami, który musi się odbyć na powierzchni asteroidy.
Po chwili ciszy dodał:
– Ty jesteś wybrańcem Ziemi, a ja jestem wybrańcem planety Alfa. Za kilka godzin lądujemy, odpoczywaj, żebyś miał siłę walczyć! – zaśmiał się złowieszczo.


Podoba Ci się ta kontynuacja historii? Oceń i pokaż swoim znajomym.
[ratings]

[shareaholic app=”share_buttons” id=”15199868″]


Komentarze